Bardzo lubię ten fragment Warszawy, na południe od Mostu Siekierkowskiego, gdzie Wisła fantazyjnym zakrętem wpływa do miasta. Jedną i drugą stronę rzeki chronią wały przeciwpowodziowe (prawdę mówiąc, gdyby większa woda nadeszła, to rzeczone wały psu na budę by się przydały - od dawna nie rewaloryzowane, dziurawe od krecich i ryjówkowych tuneli jak ser szwajcarski, nasiąkałyby jak gąbka), ale od wałów do rzeki jeszcze kawał łąk i grądów. I tam właśnie jest najpiękniej - kawał dzikich terenów rozbrzmiewających głosami ptaków i ssaków. Parę lat temu widziałam kozła przeprawiającego się przez rzekę. Ale wtedy była susza. Spod wody wypełzły łachy piaszczyste, na których żerowały czaple i kormorany oraz (!) czarny bocian. Jeden. Dziś nie dojechałam aż tak daleko. Ścieżki zalane po deszczach, a rzeka stoi prawie równo ze skarpą. W przyszłym tygodniu mam zamiar pojechać na drugi brzeg. Może do tego czasu woda trochę opadnie...
Połów dzisiejszy, 24.07.2011
Smutne jest, że ta nasza Wisła taka brudna a wokół niej tyle śmieci... :(
OdpowiedzUsuńJest lepiej niż kilka lat temu - nawet woda bardziej przejrzysta...
OdpowiedzUsuńa i można sie w niej wykąpać....ale czysta czy brudna i tak fascynuje....
OdpowiedzUsuńOkoliczności przyrody jej towarzyszące.
OdpowiedzUsuń