Halina, jak zwykle na tych warsztatach, wstała o jakiejś pogańskiej godzinie. Przewróciłam się na drugi bok. Halina wyjrzała przez okno i powiedziała tylko jedno słowo: SĄ. Obie z Kasią wyskoczyłyśmy spod ciepłych kołder i w trzy minuty byłyśmy gotowe. Poranne mgły powodują, że nawet największy śpioch porzuca łóżeczko, bierze aparat i próbuje mierzyć się ze światłem w nieostrym świecie.
Jako, że byliśmy na samej granicy, spotkaliśmy po drodze straż graniczną. Na ptaszki? spytali panowie. Na mgły, odpowiedzieliśmy. Kolejna kategoria wariatów ;)