czwartek, kwietnia 12, 2012

Nowa świecka tradycja

Od jakiegoś czasu na wiosnę jacyś, pardon my french, debile (musiałam użyć tego słowa, bo nie wiem, jak nazwać persony, które się tego dopuszczają) podpalają trzciny nad Jeziorkiem. Po primo - podpalają w rezerwacie; po drugo - robią to bez najmniejszego sensu, bo teren nie jest uprawny, coby mu naturalnego nawozu dostarczać, a trzciny i nawłocie jeszcze dorodniejsze wyrosną; po trzecio - taki niekontrolowany ogień przy wietrze zagraża większym nieszczęściem - tam spacerują ludzie i inne żyjątka; a po czwarto - te pożary wybuchają zazwyczaj w okresie gniazdowania, a nad Jeziorkiem do niedawna gniazdowały krzyżówki, łyski, trzcinniki, perkozy, bączki, bażanty, a nawet przepiórki, o innym drobniejszym ptactwie nie wspominając. I co sobie taki piroman myśli? Kurde! Ale się zarąbiście jara! No chyba tylko to, bo nie sądzę, żeby jakaś inna refleksja mu przemknęła przez te nieskazitelnie płaskie płaty czołowe...






Połów 11.04.2012