Nareszcie wolny długi weekend, więc spakowałam plecak i wyruszyłam z przyjaciółmi w Bieszczady. I to był znakomity wybór, bo w stolycy buro, ponuro i listopadowo, a w Biesach pogoda przecudnej urody i temperatury niemal wiosenne.
Jednakowoż na skoroświt słońce zaspało. Pojawiło się znacznie później. A bez niego poranne mgły nie były aż tak efektowne. Ale i tak modrzewie cudnie świeciły.
Połów 8.11.2014