poniedziałek, września 20, 2010

Igraszki



Wyprawy do zoo są bardzo pouczające. Wczoraj pierwszy raz słyszałam nawołującego lwa. To na pierwszym zdjęciu. Brzmiał jak odgłos z piwnicy. Takie przytłumione wycie. W pierwszym momencie nawet nie wiedziałam, który to, dopóki nie ujrzałam na własne oczy. Wołał kolegę do zabawy. A później się tłukły. Wyglądało groźnie, bo paszcze pootwierane, zębiska straszne, ale pazury pochowane. A na koniec w najlepszej komitywie zaległy na polu bitwy. A to wszystko tuż przed zamknięciem ogrodu. Obserwując zwierzaki zapominam o czasie. Zasiedziałam się, w sensie zastałam zagapiona ;)
Połów wczorajszy, 19.09.2010