sobota, października 28, 2006

Droga na Kahlenberg


Winnice na zboczach


W tej mgle na horyzoncie majaczy Wiedeń


A tu wieża kościoła, gdzie Sobieski brał udział we mszy przed bitwą z Turkami. Na pierwszym planie hotel. Ponoć z drugiej strony wygląda to lepiej, bo kościół widać w całości.

Piękne słoneczne niedzielne popołudnie. To co? Chyba musisz zobaczyć Kahlenberg. Muszę w końcu. Podjedziemy tam na górę czy pójdziemy na nogach? Pójdziemy. Na wzgórze wspinamy się najpierw asfaltową dróżką wśród winnic, a później po milionach schodków. W połowie schodków nie mogę złapać oddechu, jestem zupełnie mokra i już nie jestem pewna, czy w ogóle chcę na ten Kahlenberg. Przez całą drogę marudzę, że współczuję tym wszystkim żołnierzom Sobieskiego, którzy w pełnym rynsztunku tak się wspinali. Oni konno - prostuje mój towarzysz. Kto konno, ten konno - odpowiadam. W efekcie zatrzymujemy się w połowie drogi, skąd widać wzgórze (patrząc do góry) i panoramę Wiednia (patrząc w dół). Częstujemy się winogronami prosto z krzaka. Sama płynna słodycz. Dobre wino będzie :) A dłonie aż się kleją od glukozy. Dobrze, że w samochodzie jest woda.
Połów 22.10.2006, Wiedeń.