Jednak w końcu (absolutnie zupełnym) dotarłam nad Biebrzę. Wszystko dzięki Wiewiórkowi powróconemu z afrykańskich wojaży.
Ze stolycy wyruszyłyśmy ekstremalnie, aby dotrzeć na skoroświt do Burzyna. Wyjście z samochodu było nie lada wyczynem - na zewnętrzu temperatura na minusie, a odczuwalna jeszcze niższa z powodu nieprzyjemnego wiatru. Mimo teoretycznego przygotowania zamarzło mi wszystko, co tylko możliwe, włącznie z baterią do aparatu. Szczęśliwie miałam zapasową (szczęście pozorne, jak się okazało parę godzin później).
Rano latały kaczki, gęsi i żurawie.
Ale dopiero po południu trafiłyśmy na STADO. I wtedy padła mi druga bateria...
I jeszcze pytanie dnia: czym różnią się krecie kopce od gęsi na polu? Odpowiedź: kopce nie odlatują, gdy zbyt blisko do nich podejdziesz ;)
Połów 22.03.2015
Połów 22.03.2015