Wiewiór siedzi na Zanzibarze do połowy marca, a tu gęsi nadlatują nadspodziewanie wcześnie. Z doniesień wynika, że ten weekned jest kulminacyjny. Przedziwnym sposobem miałam wolne. Brat zarobiony po kokady, ale z okazji Dnia Kobiet chciał mi zrobić przyjemność i zgodził się pojechać ze mną na Biebrzę. Wczoraj przeniosłam się do niego, coby zaoszczędzić czasu. Wstaliśmy bladym świtem, śniadanko, kawusia, zapakowaliśmy się do wozu i doopa. Nie odpalił. Chyba akumulator. I znikąd pomocy. W tej sytuacji pozostał nam tylko spacer do lasu. Ale jakie spotkania z przyrodą ;)
Sarenki nas obserwowały i mrówy z zimowego snu obudzone. A dzięcioły ganiały się tuż przy drodze.
Połów 8.03.2015