środa, maja 08, 2013

Spotkania z przyrodą

Przemknęliśmy przez Warszawę od północnej strony, by wylądować na wsi u znajomych. Cisza, spokój, ptaszki śpiewają, żaby jargocą... Sielanka jednym słowem. Postanowiłam wybrać się nad leśny staw po drugiej stronie szosy w poszukiwaniu wiosennego kwiecia. Nie musiałam długo szukać. Słoneczne dróżki i polanki usiane były zawilcami i szczawikiem zajęczym. A staw okazał się cudnym bagienkiem porośniętym rzęsą. Zatem radośnie podążałam ścieżką, rozglądając się za dogodnym dojściem na brzeg i odpowiednimi kadrami. W pewnej chwili od wody dobiegł mnie trzask łamanaj gałązki. Zamarłam na środku drogi i wytężyłam wzrok w kierunku krzaków. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale to, co zobaczyłam raczej przerosło moje oczekiwania. Na skraju bagna pasło się stado dzików. Od razu zrodził się dylemat: uciekać z wrzaskiem, czy czekać aż wyjdą z krzaków na bardziej otwarty teren i trzaskać foty. Podreptałam chwilę w miejscu, adrenalina mi skoczyła... Tymczasem zmienił się kierunek wiatru, dziki wyczuły "drapieżcę" i umknęły, nadal mało widoczne, nie dając mi szansy na zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia.
Gruby zwierz zwiał, zatem musiałam zadowolić się ptaszkami, kwiatkami i zającami (które bardzo ładnie pozowały na polu; do czasu jednak ;)

kopciuszek


zawilec

szczawik zajęczy


pleszka

bocian biały

zając szarak

Opowiedziałam o tym nieoczekiwanym spotkaniu po powrocie do domu. No wiesz co... - powiedziała Małgorzata - przecież ja tam od lat chodzę na spacer z psami i nigdy jeszcze żadnych dzików nie widziałam...
Połów 3-5.05.2013