Wczoraj znów zasiadłam na balkonie w oczekiwaniu na księżyc. Drugi dzień pełni, chmury pędzące po nocnym niebie, więc ostrzyłam sobie zęby na dramatyczne obrazy. Tymczasem, zanim księżyc pojawił się nad sąsiednim budynkiem, wszystkie chmury poszły precz, a nasz satelita wystąpił w mgielnej czapce i tyle mojego fotografowania. Tylko katar złapałam.
Połów 30.11.2012