W latach ubiegłych jeździłyśmy z Wiewiórkiem fotografować żołny. Same wyczaiłyśmy, gdzie można je namierzyć. I były tam. Tylko zawsze bardzo daleko. Poza zasięgiem obiektywu. Na nic się zdało czatowanie pod bezlitosnym słońcem. Oczywiście powstało kilka zdjęć bocianów, żab i krajobrazów.
Dzisiaj w tamto miejsce pojechałam przy okazji. Bo jak już byłam, to dlaczego nie wpaść, tym bardziej że gdyby nie pandemia, to i tak miałam żołny namierzać, tyko w Rumunii.
I udało się. Tym razem jestem usatysfakcjonowana.
Połów 8.07.2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz