Najdłuższy weekend u mnie poprzerywany pracą. Urlopu nie miałam. Ale wczoraj udało się z Wiewiórkiem nad Biebrzę pojechać. Chyba pierwszy raz załapałyśmy się na tokujące bataliony. To tak w rekompensacie za brak zimorodka. I podróżniczka złapałyśmy. Też pierwszy raz i też pewnie w rekompensacie. Bo łosiów nie było. Ale pogoda, wbrew zapowiedziom, udała się cudnie, choć wiało niemiłosiernie. Jest potwornie sucho. Tam, gdzie normalnie bagno i nikt nie wejdzie, teraz wchodzi suchą nogą. I to wcale nie jest fajne, choć baaardzo mi się podobało. Zatem zajrzałyśmy we wszystkie ulubione miejscówki, popodziwiałyśmy okoliczności przyrody, pofotografowałyśmy zwierzaki i wróciłyśmy do dom zadowolone z udanego dnia.
A oto, co udało się złowić:
Witamy nad Biebrzą :)
Połów 4.05.2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz