Moim obiektywem i klawiaturą
(fotografuję, bo lubię)
niedziela, listopada 16, 2014
Łopienka
Tym razem Łopienka trochę inna, bo więcej zdjęć ze środka - słońce prześwietliło witraże. Więcej pionów. I pana Olka już nie ma... Ale alabastrowa madonna nadal na swoim miejscu :)
Na lipie, wyżej drogą do schroniska (Agata z bloga Obrazki letnie sprawozdania schroniskowe zapodaje), a po drugiej stronie szosy Sine Wiry. Szkoda, że bieszczadzkie wypały to już historia...
Sprawdziłam na swoim zdjęciu sprzed kilku lat - lipa była cała, pamietam, że się nią zachwycałam.Niestety, w Bieszczadach byłam ostatni raz 6 lat temu, nie wiem, kiedy uda mi sie znów pojechac.
Pierwszy raz w Łopience byłam 5 lat temu - figurka madonny już była na drzewie, tylko ja nie miałam pomysłu, jak ją utrwalić. Pewnie gdzieś mam dokumentację... Oh, wygospodaruj jakiś weekend na wiosnę. Niedługo Bieszczady nie będą już dzikie i niedostępne - wystraczy spojrzeć na Wetlinę i Cisnę - jek grzyby po deszczu powstają tam gospody i gospodarstwa agro - trzeba tam pojechać, póki cywilizacja wszystkiego nie pochłonie ;)
Tych obrazków z mojego letniego "domu" oczywiście szczególnie zazdroszczę.... Ale do Bazy (czynnej tylko latem!!!) droga nie do końca ta sama co do Maryjki prowadzi... Ale od niej warto wybrać się nowo wytyczoną przez leśników ścieżką na Korbanię, i po drodze, po prawej stronie drogi wypatrywać pozostałości cmentarza... W cerkwi ślicznie zaświeciło......
Miałam wyobrażenie, że to jakoś obok Maryjki droga do Bazy wiedzie... A w środku zaświeciło wyjątkowo - mam nadzieję, że widziałaś już zdjęcia uczestników pleneru na stronie Taidy - tam więcej łopienkowych :)
A to ja byłam, zanim alabastrowa madonna sie pojawiła - na lipie, tak?
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, obok Dydiowej i Beniowej, moje ulubione.
Na lipie, wyżej drogą do schroniska (Agata z bloga Obrazki letnie sprawozdania schroniskowe zapodaje), a po drugiej stronie szosy Sine Wiry. Szkoda, że bieszczadzkie wypały to już historia...
UsuńSprawdziłam na swoim zdjęciu sprzed kilku lat - lipa była cała, pamietam, że się nią zachwycałam.Niestety, w Bieszczadach byłam ostatni raz 6 lat temu, nie wiem, kiedy uda mi sie znów pojechac.
UsuńPierwszy raz w Łopience byłam 5 lat temu - figurka madonny już była na drzewie, tylko ja nie miałam pomysłu, jak ją utrwalić. Pewnie gdzieś mam dokumentację...
UsuńOh, wygospodaruj jakiś weekend na wiosnę. Niedługo Bieszczady nie będą już dzikie i niedostępne - wystraczy spojrzeć na Wetlinę i Cisnę - jek grzyby po deszczu powstają tam gospody i gospodarstwa agro - trzeba tam pojechać, póki cywilizacja wszystkiego nie pochłonie ;)
Tych obrazków z mojego letniego "domu" oczywiście szczególnie zazdroszczę.... Ale do Bazy (czynnej tylko latem!!!) droga nie do końca ta sama co do Maryjki prowadzi... Ale od niej warto wybrać się nowo wytyczoną przez leśników ścieżką na Korbanię, i po drodze, po prawej stronie drogi wypatrywać pozostałości cmentarza... W cerkwi ślicznie zaświeciło......
OdpowiedzUsuńMiałam wyobrażenie, że to jakoś obok Maryjki droga do Bazy wiedzie... A w środku zaświeciło wyjątkowo - mam nadzieję, że widziałaś już zdjęcia uczestników pleneru na stronie Taidy - tam więcej łopienkowych :)
UsuńUdało Ci się oddac klimat w stu procentach, a nawet w dwustu. A to z niebiesko-żółtym swiatłem witraży, to mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńDzięki, Fio :) Po raz pierwszy słońce w środku mi zaświeciło.
UsuńListopad to najlepszy czas na takie "świecące" zdjęcia w Łopienkowej cerkwi, grudniowo też jeszcze ładnie przyświeca, ale już nie tak....
Usuń