czwartek, stycznia 05, 2012

The (real) Caribbean

Morze Karaibskie. Zawsze chciałam tam dotrzeć. Może z sympatii do piratów. Nie tych prawdziwych, rzecz jasna. Tych z legendy. Tych romantycznych. Oczywiście żadna Czarna Perła na horyzoncie się nie pojawiła i Jack Sparrow też nie, ale zapamiętam na zawsze skoroświt w Bahia de Cochinos, gdy siedziałam na plaży i czekałam na wschód słońca. I czekałam, i czekałam... I zrobiło się jasno. Trochę się rozczarowałam, bo słońca nadal nie było, zatem poszłam wymienić obiektyw na krótszy i wróciłam zrealizować pomysł z palmą na tle morza. A wtedy słońce skorzystało z mojej krótkiej nieobecności i postanowiło pojawić się nad horyzontem. Prawie się spóźniłam :)







Połów 7.12.2011

4 komentarze:

  1. Coś mi się w powiadomieniach pokickało i dopiero dzisiaj zobaczyłam, ze masz zdjęcia z Kuby! Kapitalne, zwłaszcza te reportażowe.
    Gratuluję wyprawy!

    OdpowiedzUsuń
  2. To obserwuj na bieżąco, bo jeszcze nie wyczerpałam tematu ;) A za dobre słowo dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko pozazdrościć takiej wyprawy, wspaniałe zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń