wtorek, września 27, 2011

O poranku



Od północy i od południowego wschodu. Zanim zaczęłam się szykować do pracy jeszcze pobiegałam po mieszkaniu i kilka fotek strzeliłam. Nie mogłam takim widokom dać w zapomnienie uciec ;)
Połów dzisiejszy, 27.09.2011

niedziela, września 25, 2011

Dzika rzeka

Ze dwa lata tam nie byłam. To to kultowe miejsce, gdzie bociana czarnego w lecie można spotkać. Ale zeszłoroczna powódź, a i nie najniższa Wisła w tym roku spowodowały, że moje nieliczne wycieczki rowerowe nie prowadziły w tamtym kierunku. Tymczasem rzeka opadła, pojawiły się łachy piaszczyste nawet w samym centrum, zatem postanowiłam osobiście zbadać, co nowego w rezerwacie Wyspy Zawadowskie. I jak postanowiłam, tak zrobiłam. O świtaniu (koło 9.00) spakowałam plecak foto, uzbroiłam się w statyw, zamontowałam to zgrabnie na sobie, wsiadłam na rower i w drogę. Pogoda wymarzona (choć jak wiadomo ostre słońce nie sprzyja fotografowaniu), nie za ciepło, nie za zimno - jesień... Schody zaczęły się na samym brzegu. Okazało się, że nie ma dróżki biegnącej na skarpie, bo zabrała ją woda. Razem z nadbrzeżnymi topolami. Zatem nie ma też topoli z kapliczką. Przedzierałam się przez straszne chaszcze, ale udało się cel osiągnąć. Siedząc później na wiślanym piasku w oczekiwaniu na czaple zastanawiałam się, jak wrócę do domu. Najprościej i najszybciej na drugi brzeg byłoby wpław - jak ten kozioł. I jeszcze jedno spostrzeżenie - gdy jestem na lewym brzegu to ptaki są bliżej prawego, gdy jestem na prawym - to odwrotnie. I dlatego nigdy nie mogę ich dosięgnąć. Jak długi muszę mieć obiektyw? Bo 500 mm za mało... Wedle południa na plażę zaczęli schodzić ludzie - dla mnie czas do domu. Do cywilizacji pojechałam "głównym traktem" i wylądowałam w Wawrze na ulicy Ogórkowej :) Stamtąd już prościutko Wałem Miedzeszyńskim. 30 km mam w nogach :)





Połów dzisiejszy, 25.09.2011

piątek, września 23, 2011

Wilanów




Oj, dawno nie byłam. Ostatnio na wiosnę chyba. Albo jeszcze w zimie, co mnie wtedy sarny podeszły. Czekałam, aż wyremontują ogród francuski i zdejmą rusztowania z pałacu. I doczekałam się. Ale tym razem trafiłam na ptaki. Na dzięcioła zielonego polowałam kilka lat. I w końcu go mam :) Czaple siwe chętnie konkurują z wędkarzami na drugim brzegu stawu. I statyw nareszcie spełnił swoją rolę, a nie tylko towarzyszył mi jako dociążenie sprzętu foto. A obiektyw lustrzany wzbudził niemałą sensację. Zaczepił mnie jakiś Francuz i w języku "langłidż" pogadaliśmy o panu Samyangu. Że pierwszy raz coś takigo widzi i chciałby wiedzieć, co to takie. To mu powiedziałam, na ile potrafiłam. Zapalił się chłopak i może się zdarzyć, że też sobie "lustrzaka" zafunduje ;)
Połów 21.09.2011

poniedziałek, września 19, 2011

Kilka obrazków z Warszawy






Niedawno zostałam zmotywowana do spaceru obrzeżami. I tak przez Foksal trafiłam na tyły Nowego Światu (budynek biblioteki Krasińskich wprawił mnie w prawdziwą rozpacz - naprzeciwko Akademii Muzycznej - Chopina trochę usłyszałam). A dalej obok fontanny Złotej Kaczki (też dramat) na Tamce do parku przy BUW-ie (nenufary nadal kwitną), przez Karową (wiadukt Markowskiego - tylko mój brat wiedział, że tak się nazywa), przez Plac Piłsudskiego, Królewską, Próżną (prace budowlane idą pełną parą - kolejne dźwigi do kolekcji) i Plac Grzybowski, obok synagogi na Twardej na kawę do Hanusi ;) W stolycy żyję bez mała pół wieku, a nadal odkrywam ją na nowo...
Połów 18.09.2011

czwartek, września 15, 2011

czwartek, września 08, 2011

Pajac




Pałac Kultury i Nauki, popularnie zwany Pekinem, albo w skrócie Pałacem Kultury. W samym środku miasta. Jako dar ludu pracującego dla ludu pracującego. Niegdyś imieniem Józefa Stalina (jeszcze całkiem niedawno można było zaobserwować ślad po tym imieniu nad wejściem głównym - widziałam osobiście). Niektórym zakłóca estetykę Śródmieścia stolicy. Niektórzy chcieliby go wyburzyć. A dla mnie jest antysymbolem i jednocześnie wizytówką mojego miasta. I lubię go fotografować, tym bardziej, że widać go nawet z najdalszych zakątków. Nigdy w Warszawie nie zabłądzisz - kieruj się na Pałac Kultury ;)
Połów 6.09.2011

wtorek, września 06, 2011

Obórki (albo Kępa Okrzejska)


Wyciągnęłam brata nad Wisłę. Załapaliśmy się na zachód słońca i byliśmy głównym daniem na wieczornej uczcie komarów. Ale, co dziwne (a może wcale nie), krwiopijce atakowały tylko na wale - nad samą wodą żadnych owadów nie było. Ptaków zresztą też niewiele. Przemknął tylko jakiś skromny klucz kormoranów i kilka mew. I kilka jaskółek. Chyba zapóźnionych, bo od pierwszego września na "moim" niebie już ich nie obserwuję...
Połów 4.09.2011