wtorek, listopada 25, 2014

A co ty tam masz?

 
Mimo słabej pogody wybrałyśmy się do Łazienek. Właśnie po to, by uwiecznić wiewiórki wspinające się po człowiekach.
I mamy to :)
Połów 25.11.2014

niedziela, listopada 23, 2014

Plamy na słońcu

Podobno jakieś burze słoneczne szaleją. A NASA na początek grudnia przewiduje kilkudniowe całkowite zaćmienie słońca. To znaczy zapylenie. Pyłem kosmicznym. No jestem ciekawa. Już sobie wyobraziłam scenę z "Faraona". Ale współcześnie. Tia... Ok, chciałam dokładnie opisać, ale autocenzura mi się włączyła. I tak wiadomo, o co kaman. Każdy "Faraona" widział i scenę z zaćmieniem słońca pamięta.
A z rana mgła stolycę opadła.
Jak to jest, że latem i o czwartej rano gotowa jestem buty (w sensie kalosze) zakładać i nad Jeziorko lecieć, a późnojesienną porą i pół do ósmej to za wcześnie? Chyba, że w jakichś Bieszczadach albo nad Biebrzą mgły poranne mnie nawiedzą. Ale we własnym łóżku? Never in my life ;) Zatem dziś też za wcześnie i tylko z balkonu parę fotek. Ale za to wypatrzyłam jakieś fafluny na zamglonej tarczy słonecznej. Na nie zamglonej pewnie bym nic nie zobaczyła, bo wiadomo - nikt nie daje rady prosto w słońce, nawet w okularach. I proszę mi nie sugerować, że mam brudną matrycę, bo mam i paprochy na matrycy są stacjonarne, a tarcza słoneczna w każdym kadrze gdzie indziej i te fafluny razem z nią, Więc musi plamy na słońcu. Może powinnam te zdjęcia NASA udostępnić? Tymczasem udostępniam na blogu. A jak agencji się zechce,  to sama do mnie zapuka ;)
Voila!





Połów 23.11.2014

piątek, listopada 21, 2014

Albania - Berat











Urokliwe miasto położone na zboczach doliny rzeki Ossum. Jakoś tak. Na zboczach. Doliny. Rzeki Ossum... Bardzo starożytne. Na jednym zboczu bardziej starożytne. Coś tak, jak nasza bitwa pod Grunwaldem. Czyli tysiąc czterysta coś tam. A na drugim jakieś dwa wieki później. Obecnie zwane miastem tysiąca okien - ze względu na usytuowanie na zboczach.
To właśnie tu zostaliśmy dzień dłużej, rezygnując z wizyty w Tiranie. Warto było. 
Muszę też wspomnieć o naszym gospodarzu Lorencu. Co wieczór umilał nam pobyt śpiewem. Tenor. I serwuje absoltunie genialną raki ;) Oraz kawę. A winogrona w jego ogródku... eh... Oczywiście podszczypywane przy okazji :) I mówi w języku langłicz, co wśród Albańczyków jest chlubnym wyjątkiem. 
I jeszcze coś w Berati zauważyliśmy. I Lorenc nam to potwierdził.



Never Enver. Czyli nigdy więcej Envera Hodży. Nie dziwota. Nabrał kredytów i zamknął ich (Albańczyków) przed światem. Jego koszmary stały się koszmarami całego narodu.
Połów 9-11.09.2014

wtorek, listopada 18, 2014

Bieszczadzki zaklinacz dusiołków z Cisnej





Dusiołka mam zawsze w plecaku. To talizman na drogę. Nie tylko tę pod stopami. Pół-żartem-pół-serio. A jednak coś w tym jest...
Połów 10.11.2014

niedziela, listopada 16, 2014

Łopienka







Tym razem Łopienka trochę inna, bo więcej zdjęć ze środka - słońce prześwietliło witraże. Więcej pionów. I pana Olka już nie ma... Ale alabastrowa madonna nadal na swoim miejscu :)

czwartek, listopada 13, 2014

Konie Prezesa

Uwielbiam fotografować konie. Niestety, nie mam z nimi wiele wspólnego. Nawet nie umiem jeździć. Ktoś powie, że widok takiego galopującego konia to kicz nad kicze. Ale ja pozwolę się z tym nie zgodzić i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się taki obrazek utrwalić. A już zupełnie marzę o tabunie koni w galopie :) 
Poprzednio, jak gościliśmy u Prezesa w Chmielu, konie od bladego świtu były tuż pod domem. Nie trzeba było nawet opuszczać obejścia. Tym razem konie znikły. Już nawet mieliśmy pytać, co się z nimi stało. To znaczy nie wątpiliśmy, że one gdzieś są, tylko gdzie ich szukać. Obeszło się bez dalekiego szukania. Nocowały na pastwisku po drugiej stronie szosy. O świtaniu całkowicie zaspane, jakby w zupełnie innym świecie, ziewające i przeciągające się, jak my przed poranną kawą. Nie wszystkie ranne końskie zachowania udało mi się utrwalić, ale koń ziewający jest bezcenny.


I podejrzewam, że jeszcze śpi :)
A później to już tylko konie w porannej mgle. 






A następnego dnia końskie podszczypywania, zaczepki i udowadnianie, kto jest ważniejszy.






Ale okazało się, że koło domu można je spotkać trochę później, bo wracają na porządne śniadanie i spotkanie z jeźdźcami, czyli do roboty ;)






Tylko my wychodziliśmy za wcześnie, bo chcieliśmy jeszcze trochę listopadowego światła do zdjęć złapać :)
Połów 9,10,11.11.2014

środa, listopada 12, 2014

Skoroświt w Dolinie Sanu








Nareszcie wolny długi weekend, więc spakowałam plecak i wyruszyłam z przyjaciółmi w Bieszczady. I to był znakomity wybór, bo w stolycy buro, ponuro i listopadowo, a w Biesach pogoda przecudnej urody i temperatury niemal wiosenne. 
Jednakowoż na skoroświt słońce zaspało. Pojawiło się znacznie później. A bez niego poranne mgły nie były aż tak efektowne. Ale i tak modrzewie cudnie świeciły.
Połów 8.11.2014