Podobno jakieś burze słoneczne szaleją. A NASA na początek grudnia przewiduje kilkudniowe całkowite zaćmienie słońca. To znaczy zapylenie. Pyłem kosmicznym. No jestem ciekawa. Już sobie wyobraziłam scenę z "Faraona". Ale współcześnie. Tia... Ok, chciałam dokładnie opisać, ale autocenzura mi się włączyła. I tak wiadomo, o co kaman. Każdy "Faraona" widział i scenę z zaćmieniem słońca pamięta.
A z rana mgła stolycę opadła.
Jak to jest, że latem i o czwartej rano gotowa jestem buty (w sensie kalosze) zakładać i nad Jeziorko lecieć, a późnojesienną porą i pół do ósmej to za wcześnie? Chyba, że w jakichś Bieszczadach albo nad Biebrzą mgły poranne mnie nawiedzą. Ale we własnym łóżku? Never in my life ;) Zatem dziś też za wcześnie i tylko z balkonu parę fotek. Ale za to wypatrzyłam jakieś fafluny na zamglonej tarczy słonecznej. Na nie zamglonej pewnie bym nic nie zobaczyła, bo wiadomo - nikt nie daje rady prosto w słońce, nawet w okularach. I proszę mi nie sugerować, że mam brudną matrycę, bo mam i paprochy na matrycy są stacjonarne, a tarcza słoneczna w każdym kadrze gdzie indziej i te fafluny razem z nią, Więc musi plamy na słońcu. Może powinnam te zdjęcia NASA udostępnić? Tymczasem udostępniam na blogu. A jak agencji się zechce, to sama do mnie zapuka ;)
Voila!
Połów 23.11.2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz