Na wybrzeże (a właściwie nad Jezioro Łebsko) dotarłyśmy w piątek tuż przed wschodem słońca. Od razu z parkingu zobaczyłyśmy stado jakichś zwierzątek pasących się na linii trzcin. Sarny? Chyba nie. Za duże. Łanie. Ale same łanie? A gdzie jelenie w takim razie? Po uważniejszym prześledzeniu sytuacji okazało się, że jeleń jest jeden (pomijając młodziaka ze szpicami), tylko bez poroża, bo już zdążył zrzucić - szkoda...
Następnego dnia zobaczyłyśmy, że wiosną w lesie też można coś znaleźć, choć nie ma jeszcze grzybów. Ten młody człowiek targa do dom "bukieciki" zrzuconego przez byki poroża ;)
Przy okazji ponownej wizyty nad jeziorem nie spodziewałyśmy się kolejnych stad jeleni, choć miałyśmy na nie nadzieję. Tymczasem zwierzaki nie były już tak liczne, ale kilka dało się zaobserwować, co spowodowało rozmowę o jelonku Bambi. Natomiast zupełnie nie oczekiwałyśmy, że takiego malucha spotkamy. I tu zaskoczenie - w trawie leżał Bambi i czekał na mamę :)
Na tym ostatnim zdjęciu słabo widać, ale już mówię - za mamą łanią idzie maluszek :)
Gwoli wyjaśnienia - zdjęcia robiłam teleobiektywem z drogi, a poźniej kadrowałam - absolutnie nie podchodziłam do cielaka i w żadnym wypadku nie naraziłam go na porzucenie przez matkę - coby nie było.
Połów 1-3.05.2015