Jechaliśmy na południe, gdy naszym oczom ukazał się dziwny dla Europejczyka widok. Mianowicie wzdłuż drogi było coś rozsypane, a co jakiś czas grupki ludzi zamiatały to coś i pakowały do worków. Okazało się, że tak na Kubie suszy się ryż. No fakt, sposób dobry - przez cały dzień asfalt się nagrzewa... Ale hm... Nigdy już nie ugotuję ryżu, zanim go dobrze nie wypłuczę ;)
I jeszcze kilka portrecików "ryżowych" panów :)
Połów 6.12.2011
fajnie tu ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do Siebie ;)
haha, smacznego:)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam odwiedzić Kubę. Jak byłam mała to telewizja straszyła wszystkich Fidelem, później w Kubie widziałam głównie cygara (Ojciec Chrzestny) a teraz to po prostu barwy, śmiech i krajobrazy. Jakiś czas temu w Angorze czytałam reportaż o pewnym kubańskim cmentarzu, na którym można znaleźć oryginalne nagrobki. Na przykład na grobie pewnego barmana, który był mistrzem w swoim fachu wyrzeżbiono pokrojoną w plasterki cytrynę, w sam raz do drinka:-).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić Kubę i dotknąć jej kultury. Pozdrawiam