W końcu dotarliśmy do sedna. Nie do jakiegoś emeryta, co zwija te cygara na pokaz. Nie do farmera, co je na stole kuchennym na własny użytek tworzy. Nareszcie dotarliśmy do prawdziwej fabryki, gdzie zdjęć nie można było robić, ale zrobiliśmy :) Żadnej tajemnicy państwowej nie wykradliśmy, ale też żadna legendarna Kubanka na spoconym udzie niczego nie kręciła. Normalna manufakturowa produkcja. Pod portretami wielkich wodzów rewolucji i flagami narodowymi. I ze sprzedażą spod lady.
Zrobiłam kilka zdjęć. Rozdałam wszystkie "smycze" i długopisy, które od Wiewiórka na rozdanie dostałam i nie mogłam już tam dłużej zostać. Po prostu płakać mi się chciało. I tyle.
Połów 3.02.2016